La Vallée to marka dla wtajemniczonych, o której dowiedziałem się – jak często bywa – dopiero kupując jej produkt. Prawdziwa ekskluzywność, a nie jakieś roleksy robione w milionie sztuk rocznie!
Nie mylić z Albertem Lavallee, który działał w XIX wieku w Genewie! ![]()
La Vallée to nazwisko–znak rozpoznawczy:
– Rodzina Quintavalle, wywodząca się z Burano k. Wenecji, na zaproszenie jednego z klientów, którego kolekcja zegarów miała się opiekować, przeniosła się nad Lago di Como pod koniec lat 50., dzięki warsztatowi Antonio Quintavalle, który od 1913 r. budował dobrą renomę zegarmistrzowską.
– W 1974 r. Leopoldo Quintavalle zakłada markę, nawiązując nazwą do francuskojęzycznego dziedzictwa zegarmistrzostwa i… do własnego nazwiska.
Mój zegarek:
• Data powstania: II połowa lat 80. – pocz. 90.
• Ile ich zrobili?: ok. 100 egz.
• Werk: ETA/Valjoux 7751 – automatyczny chronograf z potrójnym kalendarzem, wskazaniem 24 h i fazami księżyca.
• Koperta: pozłacana ze szklanym deklem. Można się zapatrzeć. 
• Design: bardzo „Da Vinci” w stylu – duch epoki, czy ktoś od kogoś ściągał? 
A czym ta firma zajmuje się dzisiaj? Głównie zegarami wiszącymi i stojącymi, wśród których najdziwniejszy jest M30TP – arcydzieło wnętrzarskich czasomierzy!
Choć już nie robią naręcznych zegarków, La Vallée wciąż zaskakuje swoimi wnętrznościami. M30TP to słuszna zegarowa waga:
• 1 280 części,
• 37 kg,
• pięciominutowy tourbillon zawieszony magnetycznie,
• wieczny kalendarz odliczający dni, miesiące i lata przestępne,
• 30 dni rezerwy chodu z pojedynczego naciągu.
A co najciekawsze, poziom customizacji jest taki, że można go zamówić z częstotliwością balansu odpowiadającą spoczynkowemu rytmowi serca właściciela. To już nie zegar, a mechaniczna rzeźba.


