Dziś kilka słów o jednym z najbardziej niedocenianych, a zarazem ikonicznych zegarków w historii – amerykańskim A-11. Nazywany przez niektórych „zegarkiem, który wygrał II wojnę światową”, był jednym z podstawowych czasomierzy armii USA, noszonym przez tysiące żołnierzy, pilotów, nawigatorów i oficerów od Normandii po Pacyfik.
Krótka historia
Wraz z wejściem USA do wojny, Departament Wojny zlecił kilku producentom opracowanie wytrzymałego, precyzyjnego i łatwego do odczytu zegarka dla sił zbrojnych. Tak powstał A-11 – projekt spełniający surowe wymagania wojskowe:
- wysoka dokładność (zaledwie kilka sekund dziennie odchyłki),
- odporność na zmienne warunki atmosferyczne,
- kontrastowa, bardzo czytelna tarcza (zazwyczaj czarna z białymi indeksami),
- centralny sekundnik i stopsekunda – kluczowa dla synchronizacji działań,
Kto je produkował?
Trzej główni producenci to Bulova, Waltham i Elgin.
Każdy z nich wnosił coś swojego do konstrukcji, choć ogólny wygląd i specyfikacja były z góry narzucone. Ciekawostką jest fakt, że Bulova wyprodukowała ponad 300 tysięcy sztuk A-11 – liczba ta pokazuje, jak istotne były te zegarki dla wysiłku wojennego.
Warto dodać, że łatwo stwierdzić, z którego roku pochodzi dana sztuka – oznacza go dwucyfrowa liczba w numerze seryjnym po „AF”. Na przykład, mój Elgin jest z 1943. 
Mimo skromnej liczby 15–17 kamieni łożyskowych, zastosowane mechanizmy były solidne i wysokiej jakości. Przykład? Kaliber Elgin 539, w którym zastosowano m.in. włos breguetowski – rozwiązanie typowe raczej dla droższych zegarków cywilnych, niż dla sprzętu wojskowego. To pokazuje, że nawet w czasach wojny nie szukano najtańszego rozwiązania, ale dobrego kompromisu między dokładnością a prostotą.
A-11 a stereotyp zegarka lotniczego
Dziś zegarki lotnicze często kojarzą się z ogromnymi kopertami 45+ mm, dużymi koronkami i tarczami czytelnymi z drugiego końca hangaru. To skojarzenie wywodzi się z niemieckich B-Uhrów – zegarków noszonych przez załogi Luftwaffe. Jednak to właśnie A-11 był prawdziwym, powszechnym standardem, a jego produkcja liczona była w setkach tysięcy sztuk – dla porównania, B-Uhry powstały w relatywnie znikomej liczbie (kilku-kilkunastu tysięcy?) egzemplarzy.
A-11 miał kopertę o średnicy ok. 32 mm – niewielką jak na dzisiejsze standardy, ale absolutnie funkcjonalną w swojej epoce. Na zdjęciu widać, jak malutki jest w towarzystwie współczesnych homarów.


